
Droga nad Gardę mijała dość sprawnie, mimo trzystu przystanków w poszukiwaniu butli z gazem. Super zabawa z prawie tonowym ładunkiem uczepionym za hakiem. Jednak los postanowił urozmaicić nam wycieczkę. 150 km przed Monachium w tylnym kole auta zaciął się hamulec. Dało się jechać ale rozgrzana do czerwoności felga dawała o sobie znać znakami dymnymi. Wycieczka stop. Jest niedziela, święto wielkiej nocy. Czy można wybrać sobie gorszy dzień na szukanie mechanika w tym przepięknym kraju? Automapa i pierwszy strzał w poi. Pana mechanika zastaliśmy przy obiedzie. Powiedział że dziś i jutro nikt nigdzie tego nie zrobi. Jednak zaraz potem ustąpił mając wizję koczujących przed domem polaków z łajbą. Rozebrałem z nim koło hamulec oczyszczony i naprawiony w 20 min. Bez narzędzi 6 godz na autostradzie nie dało efektu. :) odprężeni ruszyliśmy dalej odwiedzając kolejne stacje na których nie ma butli z gazem. Teraz dojeżdżamy do Bolzano i Ela przegapiła zjazd. Chyba zaraz będziemy w Bassano. :) słoneczna italia przywitała nas deszczem. Myślę że dziś również prześpimy się w łajbie na przyczepie. Fajnie. Ale nie buja. Do usłyszenia z wody jutro. Dla przybywających: częstotliwość: 144.025
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz