poniedziałek, marca 21, 2011

Zgodnie z obietnicą nadrabiam wczorajsze blogowe braki. Jest 8.30 - słonko naparza, za godzinę jedziemy na startkowisko...

Wracając do wczoraj. Trasa Poznań - Semonzo niespiesznym tempem (cena beny zabija) przy pełnym księżyca (cześć drogi można było jechać bez świateł) w ok. 14hrs.

Po zameldowaniu na campie, poczekaliśmy jeszcze na Michała, Macieja oraz Zbyszka Kacugę i Leszka - Ci ostatni postanowili zrestować po podróży reszta pojechała "od razu" na górę. Alpejka, start, prawa sterówka i... równe 5m/s w górę :) Wreszcie terma - i to jaka! Nie ma co owijać w bawełnę - było dosyć ostro. Każdy polatał po swojemu. Ja zrobiłem rozgrzewkową trasę na Cimę, za Brente i w przedpole (jeszcze mokre po tygodniu deszczu). 3,5hrs ostrego latania. Chłopaki z Born to Fly pokazali klasę i wyznaczyli nam cele na najbliższe dni :)

Wieczorem dwa piwka, rozgrzewka w pizzeri i łazienkach :P i do komory chłodniczej zwanej namiotem.

Pogoda ma być coraz lepsza - w Bassano zostajemy zapewne do wtorku, potem (może) Belluno i na koniec Lijak.


Kolejna relacja wkrótce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz