Prognoza pogody: niejednoznaczna. Potrzeba przetestowania nowych skrzydeł: znaczna. Głód pierwszego "wiosennego" latania: ogromny! Szybka decyzja - jedziemy na południe i to nie byle gdzie, bo na Mieroszów! :) O 6.oo rano w sobotę ruszyliśmy w składzie: Isiu, Maciek, Czappa, Omega7. Poison3 i Sigma8. Po 11.oo byliśmy u stóp Krowiary, która przywitała nas silnym (oczywiście lekko E) wiatrem, grupkami opalających się i sączących piwko pilotów oraz Komórą, który próbował (całkiem skutecznie) udowodnić, że jest na wydmie Piłata :)
Za mocny wiatr = ground handling. W międzyczasie u podnóża górki "odpala" Balon i za chwile ma ponad 100m przewyższenia... Wśród zgromadzonych dało się natychmiast zauważyć wzmożone ruchy :) Za jakieś pół godziny można było naliczyć kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt skrzydeł. Mieroszów wydał! Słoneczko, żagielek i kupa znajomych mord w powietrzu - jednym słowem wzór! Nowe skrzydełka sprawdzone - póki co nie zawiodły
oczekiwań, a tylko zaostrzyły apetyt :)
Po lataniu jedynie słuszne pierogi w barze Pod Rampą, kilka piwek i zasłużony (11-godzinny!) sen :D
Następnego dnia mały dylemat: czy Mieroszów znów wyda, czy może uderzyć na Cerną Hore... Zostaliśmy na miejscu i to był strzał w 10-kę. Już po 10.oo udało się zabrać Isiowi. Chwilę potem dołączyłem i ja - Advance rules! ;P Chwila przestoju i kolejni piloci mogli oglądać z góry mieroszowskie choinki. Dziś wiatr był lżejszy, co pozwoliło w pełni pokręcić pierwsze termiczne kominy. W szczytowym momencie na niebie ok. 60 glajtów! Po 2 godzinach kręcenia wylądowaliśmy (Isiu poszedł na przelot, z którego wrócił na piechotę ;P). W pełni zaspokojeni postanowiliśmy ruszyć do domu. Ostatnie glajty siadały 2 godziny później... :) Sezon uważam za otwarty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz