
Tak, tak - kolejny post nt Mieroszowa :) Tym razem udaliśmy się mocną 8-osobową ekipą. Prognozy jak zwykle bajeczne. Po wjechaniu do mieroszowkiej dolinki zastał nas deszczyk i 2m/s ze E : Z braku laku, udaliśmy się do naszych południowych sąsiadów, w celu uzupełnienia domowych zapasów alkoholu...
Po powrocie był jeszcze czas na pierogi i pizzę "pod rampą", no a potem nie ma zmiłuj - trzeba było, po raz kolejny, zmierzyć się z Krowiarą.
Wiatr tańczył od E do czystego W. Siła tylko czasami wystarczająca, by myśleć o zabraniu się nad drzewa. I tak próbowaliśmy raz po raz - bez skutku...
Żeby nie było - udało się polatać! W okolicach zachodu słońca, poczuliśmy wreszcie ten mityczny powiew mieroszowskiego zefirka :) Odpaliliśmy bez zwłoki i po chwili byliśmy nad drzewkami. Żagiel raczej z tych nerwowych. Nie obyło się bez wracania pod wiatr na speedzie. 25 min w powietrzu i lądowanie w narastających ciemnościach...

xczappa